poniedziałek, 12 listopada 2012

3

Za dużo ostatnio myślę, za dużo przeżywam, zajmuję się niepewną przyszłością. Źle. Nie, nie tak ma być. Nie mam żadnego, naprawdę żadnego wpływu na to o czym myślę. Co mi spokojnie zasnąć nie pozwala. Decyzje niezależne ode mnie, mimo że chciałabym mieć na nie wpływ. Ale nie mam. Więc po co? 
Muszę z powrotem zacząć się cieszyć tym co tu i teraz. 
Inaczej niechybnie zwariuję od nadmiaru emocji. 
Ech.

Siostra Marianowa w ciąży. Znowu. Nie zazdroszczę. Ale cóż zrobić jak stwierdziła Babcia D. 
Rozmawiam z Młodymi, że będą mieć nowego kuzyna lub kuzynkę. Na co Młoda do brata - ciesz się, że to nie twoje dziecko. Eghm. Młody spłoszony, ja śmieję się w głos. O jesoo już widzę jak Młody przychodzi do domu i mówi "mamo zostanę ojcem" tiaa w wieku 14 lat. Powiedziałam mu, że wolę zapobiegać niż potem się martwić. 
Liczę, że przez jakiś jeszcze czas nie będę sobie tym głowy zawracała. Chociaż...

Na czwartek praca zarobkowa do skończenia. Oczywiście zamiast pisać co robię. Strzelam kuleczkami do innych kuleczek. Lubię mieć bacik nad sobą i topór na karku. Wtedy najefektywniej działam.





czwartek, 11 października 2012

2

Do 16 to jednak osiwieję. Obiecałam sobie, że nie będę przepytywać Wujka Google w temacie mnie interesującym, aby nie dołować się bardziej. No,ale... właśnie jestem świeżo po lekturze miliona stron. I? I powinnam się uspokoić, ale, ale że to dotyczy mojego dziecka to jednak nie potrafię. Tak mi się jakoś po przestawiało w głowie, że jeśli chodzi o sprawy zdrowotne dzieci mam jazdę. Bez trzymanki. 
To pozostałość po.

Żeby zająć myśli i ręce czymś innym chciałam porobić parę zdjęć. Jaaaasne. W domu są co najmniej trzy ładowarki do aparatowskich baterii. Ile znalazłam? No ile? Kur.... żadnej. 
Czyżbym bałagan miała? Ależ gdzie tam, ależ co tam.

Nie pamiętam kiedy ostatni raz płakałam i wyżalałam się komuś na ramieniu. Czasami warto by było. Tylko, że ramienia brak. 

 Nie myśl, nie myśl. 

środa, 10 października 2012

A musi być? Nr 1

Wszystko się pierdoli. Za długo było dobrze, za bardzo się cieszyłam, za bardzo było ok. Więc od poniedziałku wzięło się i poszło paść. Na zieloną trawkę.

To teraz mam zmartwień i myśli czarnych po kokardę. Najmniej istotny z tego wszystkiego jest samochód. Najbardziej Mała. Bo mąż to.....się okaże. Na razie o nim nie myślę, a przynajmniej staram się. 

Martwię się, martwię się, martwię......
I na nic jak na razie wpływu nie mam. Żadnego. I tak naprawdę to chwila wystarczy żeby ładne, miłe i spokojnie poukładane życie szlag trafił. I Idzie się spać w bluzie dresowej założonej na piżamę, bo ze stresu zimno trzęsie. Gorące kaloryfery nie pomagają ani ciepła kołdra. Ani dziecięco słodkie, ciemne kakao. Nic. 

Jedna rzecz może jutro się wyjaśni, uspokoi............albo wręcz przeciwnie będzie gorzej. Byle do 16 przeżyć. I w spokoju wysłuchać. I pogodzić się, a potem działać. 

Byle do jutra.