czwartek, 11 października 2012

2

Do 16 to jednak osiwieję. Obiecałam sobie, że nie będę przepytywać Wujka Google w temacie mnie interesującym, aby nie dołować się bardziej. No,ale... właśnie jestem świeżo po lekturze miliona stron. I? I powinnam się uspokoić, ale, ale że to dotyczy mojego dziecka to jednak nie potrafię. Tak mi się jakoś po przestawiało w głowie, że jeśli chodzi o sprawy zdrowotne dzieci mam jazdę. Bez trzymanki. 
To pozostałość po.

Żeby zająć myśli i ręce czymś innym chciałam porobić parę zdjęć. Jaaaasne. W domu są co najmniej trzy ładowarki do aparatowskich baterii. Ile znalazłam? No ile? Kur.... żadnej. 
Czyżbym bałagan miała? Ależ gdzie tam, ależ co tam.

Nie pamiętam kiedy ostatni raz płakałam i wyżalałam się komuś na ramieniu. Czasami warto by było. Tylko, że ramienia brak. 

 Nie myśl, nie myśl. 

środa, 10 października 2012

A musi być? Nr 1

Wszystko się pierdoli. Za długo było dobrze, za bardzo się cieszyłam, za bardzo było ok. Więc od poniedziałku wzięło się i poszło paść. Na zieloną trawkę.

To teraz mam zmartwień i myśli czarnych po kokardę. Najmniej istotny z tego wszystkiego jest samochód. Najbardziej Mała. Bo mąż to.....się okaże. Na razie o nim nie myślę, a przynajmniej staram się. 

Martwię się, martwię się, martwię......
I na nic jak na razie wpływu nie mam. Żadnego. I tak naprawdę to chwila wystarczy żeby ładne, miłe i spokojnie poukładane życie szlag trafił. I Idzie się spać w bluzie dresowej założonej na piżamę, bo ze stresu zimno trzęsie. Gorące kaloryfery nie pomagają ani ciepła kołdra. Ani dziecięco słodkie, ciemne kakao. Nic. 

Jedna rzecz może jutro się wyjaśni, uspokoi............albo wręcz przeciwnie będzie gorzej. Byle do 16 przeżyć. I w spokoju wysłuchać. I pogodzić się, a potem działać. 

Byle do jutra.